środa, 5 stycznia 2011

Zakaz palenia, ale w granicach rozsądku

Jednym z najgłupszych posunięć polskiego ustawodawstwa było niedawne wprowadzenie absolutnego zakazu palenia w miejscach publicznych. Od 15 listopada 2010 praktycznie skazano na banicję wszystkich palaczy. Moje ulubione knajpki stały się ostojami antynikotynowego oszołomstwa i poza jednym wyjątkiem wszędzie muszę wybierać pomiędzy łykiem piwa, a dymkiem.

Pół biedy jak jest ta druga sala, do której można wyskoczyć na fajkę jak nałóg (lub nuda) przyciśnie, ale w większości przypadków skończyło się staniem na mrozie gdyż właściciele nie dali rady (lub nie chcieli) wykroić miejsca dla palaczy w środku. Zresztą salki dla palaczy są masakrycznie zorganizowane i generalnie nie sposób w nich wysiedzieć dłużej niż kilka minut. Dlatego też piwo na mieście pijam teraz tylko od wielkiego dzwonu, jak mam stać na mrozie to mogę to robić w domu na balkonie i pić piwo za 3, a nie za 9 PLN.

Ok, wyżaliłem się na Polskę, teraz parę słów na temat palenia u germańskich oprawców.

Jak wszędzie w eurokomunie tak i w Austrii obowiązuje zakaz palenia w miejscach publicznych. Jest tylko jedno małe "ale": decyzję o charakterze małych lokali pozostawiono właścicielom. Tak więc małe i przez to często bardzo przyjemne knajpki gdzie żywcem nie ma miejsca na komorę gazową dla palaczy mają w tym względzie największe pole manewru.

Bodajże do 50 m2 powierzchni lokal może być palący, niepalący lub zmienny (na przykład nie palimy do 22, potem puszczamy dym aż do zamknięcia). Co więcej, powierzchnia brana pod uwagę nie obejmuje pomieszczeń prywatnych czy "gospodarczych" w lokalu jak kuchnia czy łazienki i jest generalnie wyznaczana przez samego właściciela (oczywiście w granicach rozsądku).

Mój nowy szef tłumaczył mi to na przykładzie knajpki, w której piliśmy zapoznawcze piwo. Stolik we wnęce w głębi lokalu ponoć już był poza obszarem użytkowym chociaż spokojnie mogło siedzieć (i siedziało) tam kilka osób. Przestrzeń od zewnętrznej krawędzi baru i za barem ciągnącym się wzdłuż ściany lokalu (tak z 10 m2) także była wyłączona z użytkowej więc stojąc przy barze jesteś w obszarze palenia, ale twoje piwo na kontuarze już nie :)

Lokale większe muszą już mieć wydzieloną salę dla palaczy albo przejść na totalny zakaz palenia. Ale prawdę mówiąc w centrum Wiednia jest tyle małych i malutkich knajpek, że znalezienie miejsca na browarka i dymka nie jest żadnym problemem. Zresztą po przeprowadzce mam zamiar przeznaczyć sporą część wpisów właśnie na relacje z odkrywania knajpianej strony miasta :)

Tak więc jak widać da się i chronić niepalących i dać swobodę nałogowcom nie wypędzając ich bezlitośnie jak psy na ulicę. Wystarczy pomyśleć, a nie na ślepo wykonywać rozkazy z centrali. To nawet Szwecja totalnie socjalistyczna i ogłupiała na punkcie robienia ludziom dobrze wymaga od knajp tylko wydzielenia klimatyzowanego akwarium dla palaczy. Jakim cudem anty-dymkowy faszyzm zaakceptowali ponoć krewcy Irlandczycy czy Szkoci pojąć nie mogę. Anglikom się nie dziwię bo widzę jaka hołota przyjeżdża do Krakowa i po trzech piwach zachowują się jak po flaszce bimbru, geje nie chłopy.

Osobiście nie wyobrażam sobie dłuższego siedzenia przy piwku bez możliwości zapalenia papierosa więc dobrze, że emigruję do Wiednia, który jest - chyba całkiem zasłużenie - jednym z czołowych miast w rankingu wygodnego życia. Bo przecież czasem, po całym dniu wytężonej pracy, człowiek musi wstąpić "na jedno góra dwa" i odstresować się w przyjaznej atmosferze bez oglądania się na zakazy, nakazy i inne pierdoły.

11 komentarzy:

  1. A ja popieram całkowity zakaz palenia w miejscach publicznych, lokale na tym nie straca, bo teraz niepalacy będą częściej zagladać, to była totalna paranoja, żeby np w jednym pomieszczeniu był kąt dla palących i niepalących, bo zawsze niepalący byli zmuszani do biernego palenia, moja siostra ma alergię na dym i nawet nie mogła spokojnie wejść do Arkadii, bo dym z kawiarnii się rozchodził po korytarzu, palacze nie mają prawa truć niepalących, zakaz jest więc jak najbardziej potrzebny, nareszcie i my niepalący możemy wejść do kawiarnii czy marketu.Popieram też planowany zakaz palenia w mieszkaniach a to dlatego że palacze palą nawet przy swoich dzieciach i je trują, poza tym dym przenika przez mieszkania i wchodzi przez kratki wentylacyjne w łazienkach. Niech sobie palą ale wyłącznie nie trując innych.Obroty gastronomii wcale nie spadły po wprowadzeniu zakazu, wręcz przeciwnie rosną, bo można już do nich wejść bez narażania się na trucie i ból głowy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia. Po wprowadzenie zakazu wrescie mozna isc do knajpy i spokojnie wypic ze znajomymi piwko. Kiedys po takiej wizycie wszytkie ciuchy lacznie z kurtkami (ktore nie przepadaja za cotygodniowym praniem) trzeba bylo albo od razu wyprac albo tydzien wietrzyc.

    A pomysl z Wiednia jest ok, kazdy moze wybrac do jakiej knajpy chce isc - problem tylko powstanie kiedy czesc osob chce isc do knajpy dla palaczy a czesc nie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też popieram całkowity zakaz palenia, dotychczas był terror palaczy w barach, kawiarniach, marketach, wszędzie, bez liczenia się z niepalacymi, nawet na przystanku nie można było spokojnie stanąć tylko zawsze jakis palacz truł innych, nie mogą palić trując innych

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tez popieram zakaz. I ciesze sie, ze nareszcie zostal wprowadzony i w Polsce.
    A.

    OdpowiedzUsuń
  5. niepalący są strasznie nietolerancyjni, mnie tam nigdy nie przeszkadzało, że ktoś obok nie pali :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bo ten obok niepalacy Ciebie nie truje, a ten obok palacy mnie truje, tu nie chodzi o tolerancję tylko o zdrowie, nie zabraniam palaczom palić ale niech robią to nie kosztem niepalacych, bierne palenie jest jeszcze bardziej szkodliwe dla zdrowia niż samo palenie

    OdpowiedzUsuń
  7. znaczy się palacz czynny jest zdrowszy niż palacz bierny? to chyba powinni wprowadzić nakaz palenia zamiast zakazu :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zdrowszy ale nie zdrowy, nowotwór płuc czeka, znam mnóstwo takich przypadków, palacze jesli chcą się truć niech to robią, ich sprawa ale stanowczo nie zgadzam się na trucie niepalacych i nie rozumiem dlaczego palacze nie potrafią zrozumieć, że nie mogą sprawiać sobie przyjemności kosztem niepalących

    OdpowiedzUsuń
  9. "niepalący są strasznie nietolerancyjni, mnie tam nigdy nie przeszkadzało, że ktoś obok nie pali :)"
    Z paleniem jak z pierdzeniem, gdybym pierdział też by mi nie przeszkadzało że inni nie pierdzą ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Osoby palące jak i nie palące mają swoje racje stojąc po obu stronach tego konfliktu. Żadna ze stron nie powinna odbierać swobody działania drugiemu człowiekowi, pomimo tego, że problem rzeczywiście jest istotny. Rozwiązaniem na pewno jest wprowadzenie miejsc specjalnie przeznaczonych do palenia!
    genialne rozwiązanie proponuje domena http://kabinydlapalaczy.eu/

    OdpowiedzUsuń
  11. Palacze to Terroryści przez cały XX wiek terroryzowali niepalących dość tego .
    Palenie w obecności niepalacego to jak mu nasrać na głowe,
    Nie znam żadnego kulturalnego palacza .
    Ktoś przyrównuje pierdzenie do wdychania dymu jest nienormalny które jest nieszkoodkiwe nikt od pierdzenia nie umarł na raka płuc.

    OdpowiedzUsuń