środa, 6 lipca 2011

Dlaczego (jeszcze) nie rozmawiam z szefostwem o kasie

W piątek miałem pierwsze review z moją szefową. W mailu napisała, że chciała by porozmawiać na temat mojej pracy, usłyszeć o moich wrażeniach, powiedzieć mi jak mnie oceniają inni, takie tam. Zdarzyło mi się już być na takich rozmowach więc generalnie za bardzo się nie stresowałem bo w sumie cóż mogła mi takiego powiedzieć?

W przeciwieństwie do poprzedniej firmy gdzie take spotkanie potrafiło się ciągnąć i godzinę tutaj był prawdziwy blitzkrieg. Najpierw ja powiedziałem, że jest mi zajebiście, a potem usłyszałem że to fajnie bo feedback o mnie wskazuje na podobne odczucia otoczenia. Według szefowej ludzie mnie chwalą za fluently, za szybkie efekty, za can do attitude. Tak więc nie było żadnych zgrzytów, miting trwał 10 minut i output jest taki, że obie strony układu są zajebiste :)

Pierwsze o co mnie kumpel zapytał jak wróciłem do pokoju to czy gadałem o podwyżce i był bardzo zaskoczony, że nie poruszyłem tego tematu. Prawdę mówiąc zastanawiałem się przez chwilę czy nie zapytać o kasę bo niby robię w C++ i C# więc generalnie w moich core skills, a plan był że trawię do rzeczy webowych na których znam się tak sobie. Między innymi dlatego na spotkaniu z bossem gdy przyszło do kwestii zarobków podałem kwotę kilkaset euro mniejszą niż bym podał wiedząc, że idę jednak do prawdziwego programowania a nie przeglądarkowych zabawek (heh, let the flamewar begin! :)

Postanowiłem jednak nie wspominać w ogóle o pieniądzach. Po pierwsze dlatego, że tak naprawdę nie jest źle, a w porównaniu do Polski to jest super. Kto śledzi mojego bloga kredytowego ten wie, że dzięki trzynastej pensji wypłaconej w czerwcu mogłem przelać do Polski 2000 euro wcale nie wyrzekając się środków na przeżycie lipca. Ok, te kilka stówek więcej na pewno by nie zaszkodziło, ale nie jest tak, że bez nich przymieram głodem i chodzę w szmatach. Wypłata jest taka aby spokojnie żyć w Wiedniu, a w Polsce lekko przyspieszyć spłacanie kredytów.

Drugim powodem było to, że nie chcę być typowym Polaczkiem, który przy pierwszej lepszej okazji muli nerę o kasę. Sorry, ale właśnie tak mi się to kojarzy w tym momencie. Wiadomo, że nie można dać się wykorzystywać i tyrać za ochłapy, ale naprawdę nie mam poczucia bycia w takiej sytuacji. Prawda jest taka, że gdyby mi się chciało jak mi się nie chce to bym nie miał co robić bo w dwa tygodnie bym skończył to co jest przewidziane na kilka miesięcy klepania kodu. Praca jest komfortowa, jest czas na kawę i fajkę, jest czas na głupie gadki z szefem i z kumplami z pokoju, nikt nie robi tragedii jak się wyjdzie wcześniej z pracy. A póki co projekt jest w powijakach i pomimo kilku małych pobocznych rzeczy, które wzbudziły małe "wow" nie za bardzo jest czym poprzeć roszczenia podwyżkowe.

Poza tym ciągle jestem nowy, ciągle nie widziałem nawet 10% naszego produktu flagowego, ciągle widzę okazję żeby się dowiedzieć i nauczyć czegoś nowego co pomoże mi bardziej się zasymilować. Zdaję sobie sprawę, że brzmi to jak majaki młodego szczurka korporacyjnego podjaranego twórczością spin doktorów od wewnętrznej propagandy, ale tak właśnie uważam. Dlatego postanowiłem odłożyć rozmowę o pieniądzach na następne review i cieszyć się tym, że póki co chodzenie do pracy nie jest katorgą.