poniedziałek, 3 stycznia 2011

Komunikacja miejska

Ponarzekałem sobie już na koszty towarzyszące wynajmowi mieszkania i drożyznę w ubezpieczaniu samochodu czas napisać coś pozytywnego. Bo w końcu jaki byłby sens emigrować do miejsca bez żadnych plusów?

Na pierwszy ogień pójdzie komunikacja miejska.

Panie i Panowie, metro to jest to! Tramwaje, autobusy są ok, ale tunele podziemne pozwalające w kilka (-naście) minut przebyć dystans kilku (-nastu) kilometrów niezależnie od pogody, natężenia ruchu drogowego czy kierunku podróży to najlepszy wynalazek jaki mogli wymyślić spece od gromadnego przewozu bydł..., ehm, ludzi. Mniej więcej co 2 - 3 minuty jedzie następny pociąg więc w godzinach od chyba 6 do 23 kompletnie nie ma stresu i biegania. Jasne, godziny szczytu kiedy z biurowców w centrum wylewają się masy ludzkie są nieco dramatyczne więc ja osobiście wolałem poczekać te dwie minuty i już było znośnie.

Obecnie jest 5 linii metra i z tego co się orientuję to sięgają one do niemal wszystkich dzielnic miasta. Podobno budują kolejną linię, która ma w pewnym miejscu uzupełnić pustki na mapie. Z racji częstych kursów przy przesiadkach pomiędzy liniami nie ma potrzeby gonienia po stacjach i z tego co widziałem to raczej nikt zbyt nerwowo nie uprawia karkołomnego joggingu po ruchomych schodach czy peronach. Na każdej stacji mamy wyraźne tablice z nazwami stacji, nad każdymi drzwiami w wagonie jest mapka z liniami metra tak więc można dość łatwo połapać się gdzie jesteśmy i kiedy ewentualnie trzeba się przesiąść. Osoby nie znające niemieckiego mogą się nieco stresować niemal ciągłymi komunikatami (tylko po germańsku), ale głównie dotyczą one ostrzeżeń prze złodziejami i próśb o zachowanie porządku. Zresztą zawsze można kogoś zapytać po angielsku o co chodzi, zwłaszcza jeśli słowa w głośników wywołają wyraźne wzburzenie lub panikę wśród pasażerów :)

Kupowanie biletów też jest takie jakieś przyjazne. Po pierwsze automaty są wszędzie: przy wejściu do metra, na przystankach, w autobusach i tramwajach. Podczas obu wizyt kupowałem sobie bilety dobowe; za pierwszym razem na trzy dni, za drugim tylko tylko na jeden. Ceny tego pierwszego nie pamiętam dokładnie, ale chyba było to coś około 19 euro. Jednodobowy na wszystkie linie kupowany ostatnio kosztował 5,70 euro. Czas ważności liczy się od pierwszego skasowania na bramce w metrze albo w tramwaju/autobusie.

Oczywiście przy takich cenach krótkoterminowych biletów mieszkańcom bardziej opłaca się kupować bilety jedno- lub wielomiesięczne. Obecnie cena to 45 euro za miesiąc, a jeśli kupimy roczny to płacimy tylko za 10 miesięcy. Wystarczy w ichnim MPK podać konto z którego mają sobie pobierać kasę co miesiąc i już. Dodatkowo to oni pamiętają o tym kiedy mija termin ważności biletu i sami przysyłają nam naklejkę, którą musimy wlepić na kartonik. Zero biegania do automatów czy nerwowego sprawdzania czy jeszcze kanar nam nie wlepi mandatu.

Same pojazdy są raczej w dobrym stanie, czyste i nie porażające brzydotą. Są autobusy typu naszych nowych Solarisów, są tramwaje stare i brzęczące z wysokimi stopniami, są też podobne do Bombardierów jakie jeżdżą w Krakowie pomykając na wysokości chodników.

Oczywiście nie zawsze jest różowo. Otóż jak donosi moje źródło zarówno metro jak i tramwaje lubią sobie czasami stanąć na przykład na godzinę. Powodem jest ponoć "słaby prąd" w Wiedniu. Coś jest nie tak z liniami przesyłowymi i po prostu czasami gdzieś ktoś przekłada wajchę. Nieco mnie to dziwi bo miasto wydaje się raczej nowoczesne pomimo całej zabytkowości.

Pasażerowie też czasami pozostawiają sporo do życzenia swoim wyglądem czy zachowaniem. Nie widziałem co prawda dresów ściągających haracz w tramwaju, ale zdarzyło mi się słuchać germańskiego szczekania dwóch chyba naćpanych brudasów (w sensie dosłownym, a nie rasistowskim). Nastolatki też drą mordy albo do siebie albo do komórek. Jednak na rodowitym mieszkańcu dużego miasta raczej nie robi to wielkiego wrażenia, to raczej kwestia zawiedzionej nadziei, że być może poza Polską chamstwo magicznie znika :)

Ok, a teraz zapuszczamy sobie mentalnie kawałek "I am a passenger..." i jedziemy do pracy :)

4 komentarze:

  1. Ja byłam zachwycona komunikacją miejską w Wiedniu! Miałam nawet o tym napisać pod tekstem o mieszkaniu. Myślę, że mając taką komunikację kwestia wyboru dzielnicy do mieszkania jest zdecydowanie bardziej otwarta.
    Co do germańskich komunikatów, to przynajmniej nazwy stacji podają wyraźnie. Hm.. kurcze,obudziłeś wspomnienia ;))! chyba pojadę sobie na jakiś wakacyjny weekend, więc poproszę o więcej informacji z frontu ;)))

    OdpowiedzUsuń
  2. to prawda, metro bardzo skraca czas dojazdu do pracy więc można sobie mieszkać tę dzielnicę lub dwie dalej od centrum i zbytnio nie cierpieć z tego powodu (w moim przypadku centrum miasta i praca to to samo :)

    więcej info z pola walki na pewno będzie na bieżąco jak już dokonam rzeczywistego desantu, ale to dopiero od marca.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyli teraz bedzie seria pozytywow? :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. no nie wiem czy od razu seria, ale jest parę rzeczy które mi się podobają :)

    OdpowiedzUsuń