środa, 22 grudnia 2010

No więc było tak...

Z końcem lutego 2010 mijał trzeci rok mojej pracy w firmie U. Jako, że marzec i wrzesień były do tej pory miesiącami ocen okresowych pracowników i składania wniosków o podwyżki więc poruszyłem temat finansowej strony mojej umowy o pracę. Generalnie chciałem 500 PLN podwyżki netto tak aby wypłata się zaokrągliła. Szef nie robił z tego powodu jakiegoś halo natomiast prezes stanął okoniem i niby się zgodził, ale pod warunkiem, że dostanę to w trzech ratach. Nie muszę chyba zbytnio tłumaczyć, że na pierwszej racie się skończyło "bo kryzys".

Od czerwca do października 2010 zaliczyłem rozmowy z kilkoma potencjalnymi nowymi pracodawcami. Byli to duzi i znani gracze jak G, S, I, duzi i mało znani jak W, L i mali i nieznani jak choćby C. Zdarzały się też firmy łapiące kontrakty dla tych znanych korpo. Niestety każdy nawet najbardziej obiecujący kontakt po którejś z kolei rozmowie kończył się mailem z cyklu "niestety, masz za duże kwalifikacje jak na nasze możliwości, ale będziemy o Tobie pamiętać". Czyżbym naprawdę był tak beznadziejny? Cała dekada programowania, a ja dalej głupi jak but?

W listopadzie poszedłem z moją dziewczyną na spacer i jak zwykle skończyło się na piwku w knajpie. Wtedy jeszcze można było palić więc piwkowaliśmy sobie beztrosko chociaż była niedziela i poniedziałek groził kacem. A przy tym piwku sobie gadaliśmy na tematy wszelakie. I wtedy wynikła koncepcja żebym w końcu zgodził się aby mój przyjaciel na emigracji zareklamował mnie swojemu szefowi.

Przyjaciel ów już ze dwa lata namawiał mnie do rzucenia w diabły polską jałmużną i przejściem do firmy, w której pracuje. Ja cały czas odmawiałem łudząc się, że moja praca dla U przyniesie efekty w postaci większej kasy. Jednak kiedy kilka miesięcy temu prezes ogłosił wszem i wobec ciężką sytuację firmy i zredukował nasz mikroskopijny dział o dwóch programistów i testera zaczęło mi świtać, że być może to nadzieja głupiego i zacząłem rozsyłać CV. Po kolejnych niepowodzeniach na tym froncie frustracja rosła coraz bardziej. Kolejnej propozycji od przyjaciela już nie odmówiłem.

Robotę dostałem dzięki przyjacielskiej protekcji, to prawda. Ale to nie jest posada urzędasa gdzie to wystarczy by utrzymać stołek. Będę się musiał sporo nagimnastykować aby pokazać swoją wartość i nie rzucić złego światła na mojego kumpla. W końcu ręczył za mnie słowem, nie zamierzam się odwdzięczyć podkopywaniem jego wiarygodności.

Rozmowa z nowym szefem była całkowicie różna od pręgierza polskiej rekrutacji. Żadnych pytań technicznych, swobodna rozmowa o moich umiejętnościach, planach emigracji, miejscu w firmie, zadaniach jakie będą mi stawiane. Dodatkowo dzień wcześniej spotkanie w knajpie przy piwku absolutnie pozbawione podtekstów i prób złapania człowieka na nieopatrznym słowie. Podobno tak właśnie - poza piwem :) - generalnie wyglądają rozmowy kwalifikacyjne w Austrii.

Do Polski wróciłem w sobotę, wypowiedzenie złożyłem w poniedziałek. Był 29 listopada 2010 i spierdoliłem prezesowi poranek. Świat stał się odrobinę ładniejszy, a ja od marca zacznę pracę w Wiedniu.

7 komentarzy:

  1. To teraz będą dwa blogi?

    OdpowiedzUsuń
  2. tak, teraz będą dwa blogi. tu będę pisał o sprawach związanych z emigracją, a fkincredits pozostanie w tematyce kredytowej

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratulacje. Rozumiem, ze niemieckim wladasz bez problemu?

    Richmond

    OdpowiedzUsuń
  4. danke, bitte i verfluchte polnische schweine :)

    generalnie w samym Wiedniu nie ma problemu z angielskim, a po dalekich wsiach się włóczyć nie zamierzam zaraz na początku. mam natomiast plan się nauczyć niemieckiego na tyle żeby poradzić sobie z codziennymi sprawami bez angielszczyzny, ale pewnie parę miesięcy to potrwa bo jak tak słucham ich szczekania to zupełny jazgot :)

    OdpowiedzUsuń
  5. G, S i I są łatwe do odgadnięcia. Nawet mało znanego L się domyślam. Ale nie mogę rozkminić, do niedawna aktualnego, U. Ani W.

    Pozdrowienia z I ;) Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  6. U jest małe i raczej nie pojawia się w rozmowach o tym gdzie znajomi pracują lub szukają pracy z tej prostej przyczyny, że jest tu programistów co kot napłakał.

    natomiast W jest duże na świecie i działa w branży silników odrzutowych dla wojska, ale w Polsce słabo znane jeśli ktoś maniakalnie nie skanuje ogłoszeń na pracuj.pl :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam,
    mógłby Pan podać jakiś kontakt do siebie?

    OdpowiedzUsuń